Rozmowa z uczestniczką warsztatów Pokochaj Latanie Alicją Cackowską – Lass:
Pokochaj Latanie: Kiedy pierwszy raz leciała Pani samolotem?
Alicja: Dawno, to było kilkanaście lat temu i pamiętam to dobrze, ponieważ to była daleka podróż. Podróżowałam sama, do Kataru, przesiadałam się kilkakrotnie. Musiałam dolecieć do Warszawy, potem przesiadka do Amsterdamu, do Abu Dhabi, i stamtąd do Doha. Było to bardzo ekscytujące i wspominam tę podróż bardzo miło. Nie bałam się. To było kilkanaście lat temu, kiedy lot samolotem dla wielu osób był jeszcze sporym wydarzeniem w życiu, czymś trochę ekskluzywnym, nie każdego było stać. Nie miałam wtedy żadnym obaw, a sam lot wspominam bardzo miło. Dobre jedzenie, obsługa i taka pozytywna ekscytacja.
PL: A kolejne podróże?
A: Kolejne podróże też były miłe, przyjemne, i nie zawierały żadnych elementów stresujących ani traumatycznych. Zwykle ekscytowałam się faktem, że to samolot, że się gdzieś daleko przenoszę, i bardzo się cieszyłam. Pewnie to wynikało też z tego, że jestem z pokolenia, gdy podróżowanie było niemożliwe, gdy podróż zagraniczna była czymś wyjątkowym, nie każdy mógł sobie na to pozwolić.
PL: Czyli w tamtych, wcześniejszych podróżach objawów strachu nie miała Pani żadnych?
A: Kompletnie żadnych. Myślę, że to wynikało też z niewiedzy, nieświadomości, pewnej naiwności. Uważałam taką podróż za coś wyjątkowego, co się zdarza raz do roku, i traktowałam to w kategoriach luksusu i samych przyjemności.
PL: Czy było jakieś konkretne zdarzenie, które spowodowało, że zaczęła się Pani bać ? Wiadomo jak to było?
A: Wiadomo. Jestem w stanie prześledzić ta drogę pojawiania się i narastania strachu. Po kilku kolejnych lotach, kiedy stały się dla mnie także bardziej dostępne finansowo i zaczęłam podróżować też zawodowo od czasu do czasu, zaczęły się pojawiać jakieś małe nieprzyjemne sytuacje. A to jakieś nieoczekiwane turbulencje, dziury powietrzne, gdy takie tąpnięcia samolotu zdarzały się raz, czy dwa. Pamiętam także bardzo nieprzyjemny powrót z Genewy. Była wichura, samolot miał lecieć do Gdańska, a doleciał tylko do Warszawy. Samolotem tak rzucało w powietrzu, że pamiętam że wtedy już gryzłam fotel ze strachu. W Warszawie wysiadłam i pojechałam dalej pociągiem. Było kilka sytuacji na tyle nieprzyjemnych, które mi dały do myślenia, że lot samolotem to nie jest taka bajka jak się wcześniej wydawało. Była to seria takich zdarzeń mniej komfortowych lotów, ale jeszcze nie na tyle, żeby wywoływały strach przed lataniem. To zdarzyło się później. Było takie jedno zdarzenie, które wywołało u mnie napad paniki, ale nie w trakcie samego lotu. Kiedyś wracałam z Londynu, bardzo nowoczesnym samolotem, przez Kopenhagę do Polski. Po jakimś czasie po wystartowaniu kapitan ogłosił, że samolot się zepsuł. Powiedział, że musi zawrócić do portu macierzystego, bo jeśli wyląduje gdzieś po drodze to już nie wystartujemy. Opowiedział jeszcze parę szczegółów technicznych, które pewnie były konieczne żeby je powiedzieć pasażerom, że wyłączy klimatyzację, że się zrobi duszno, że samolot będzie taki mniej stabilny..a ja taka dość mocno zdziwiona, czy dobrze wszystko rozumiem to co kapitan mówi po angielsku. Rozglądam się dookoła czy wszyscy rozumieją to co ja…. Obok mnie pasażer spał, zatem uznałam że jest szczęściarzem, ale zobaczyłam i wyczułam napięcie także wśród stewardess. Wtedy poczułam, że coś się dzieje. I ten powrót na lotnisko macierzyste nie był przyjemny, i wtedy coś się pewnie zadziało w mojej głowie ze strachu, przyszły myśli, że ten samolot w ogóle był niesprawny.. Wylądowaliśmy w końcu w Kopenhadze, na jakimś bocznym lotnisku czy pasie, gdzie było kilka wozów straży pożarnej. W końcu doleciałam do domu, opowiedziałam jak to wyglądało, nawet łezkę ze strachu uroniłam, i przeszłam nad tym do porządku dziennego. Nie zdawałam sobie sprawy, że to może się rozwinąć i doprowadzić do tego, że będę reagowała na myśl o locie panicznie czy paranoidalnie. Po tym locie jeszcze latałam, ale za każdym razem było gorzej. Także to nie był ten moment od którego ja całkowicie przestałam latać, ale moja wyobraźnia pracowała już do tego stopnia, że każdy lot był coraz gorszy. W którymś momencie postanowiłam że ja już więcej nie mogę znieść tego napięcia i już więcej nie polecę. Bo jeśli gdzieś leciałam, to myślałam od razu o powrocie – że będzie on koszmarem i cały wyjazd był już zmarnowany. W ten sposób, w zasadzie zaprzestałam latania na pięć lat i podróżowałam pociągami. No i powiedzmy, że przez pięć lat mnie to bawiło, ale potem stwierdziłam że to nie jest takie zabawne. Nie mogę pojechać tam, gdzie bym chciała, a jeszcze parę miejsc chcę odwiedzić. I po takiej pięcioletniej abstynencji zaczęłam szukać jakiegoś rozwiązania dla mojego lęku, że coś z tym trzeba zrobić.
PL: Czy to był taki lęk, który paraliżował już na długo przed planowanym lotem i powodował myśl, że wcale nie polecę?
A: Nie, to nie było tak, że kupowałam bilet, rezygnowałam i nie leciałam. Wcześniej, kupowałam bilet, leciałam, ale to był duży dyskomfort; patrzyłam na siebie w samolocie z boku i widziałam, że zachowywałam się jak osoba psychiczna, wbijałam palce w dłoń pasażera obok, czasem za jego zgodą a czasem nie. Pasażerowie patrzyli na mnie jak na osobę która się zachowuje nieracjonalnie. Wiedziałam że tak się zachowuję, ponieważ znam siebie i jestem osobą w miarę opanowaną, nie mam innych lęków, natomiast ten lęk przekraczał granice zdrowego rozsądku i w tym lęku nie było zdrowego rozsądku. Wiedziałam, że nie panuję nad tym. No i zaczęłam jeździć pociągami.
PL: Czy szukała Pani wcześniej jakiejś pomocy aby zwyczajnie przestać sie bać?
A: Nie szukałam. Wcześniej przez pięć lat byłam pogodzona z tym że, nie będę latała, że będę jeździć pociągami. Odbyłam parę podróży pociągiem, a to do Petersburga, do Wenecji, do Londynu, do Rzymu. Ja lubię jeździć pociągami i podróż pociągiem, zwłaszcza po Europie, jest dla mnie również bardzo atrakcyjna. przyjemna. Tylko że po jakimś czasie stwierdziłam, że podróż trwa za długo, jest zbyt kosztowna, czasem bardziej niż samolot, no i pragnęłam też pojechać dalej. Od pewnego czasu chciałam pojechać do Iranu, nawet miałam opracowaną trasę pociągiem, przez Istambuł, znałam wszystkie przesiadki. Wiedziałam, że potrzebuję około tygodnia na podróż tam, i tydzień na powrót. I to pewnie byłoby bardzo zabawne, ale nikt ze mną nie chciał w ten sposób pojechać i każdy się pukał w głowę. Z kolei samej kobiecie jechać przez Bułgarię, Rumunię, i całą Turcję, to może nie jest rozsądne, mój mąż zdecydowanie powiedział, że mnie samej nie puści. Takim bezpośrednim powodem szukania pomocy było to, że ja bardzo chcę pojechać do Iranu… w związku z tym ja muszę coś zrobić z tym lękiem. To była podróż, którą sobie dawno wymarzyłam, a która była nieosiągalna pociągiem. No i tak to może trochę zabrzmi śmiesznie, jak zwierzenia z kolorowego pisma, ale pierwszego stycznia tego roku podjęłam dwa postanowienia – że zrobię coś z tym lękiem przed lataniem i polecę do Iranu. Dokładnie pamiętam ten pierwszy stycznia kiedy zaczęłam szukać w komputerze i znalazłam informację o Pokochaj Latanie. Szukałam w wyszukiwarce, na forach internetowych i w zasadzie to była jedna dostępna oferta. Słyszałam o takiej firmie we Francji, ale również, że jest droga, że zapisy są na rok z góry. Mogłabym się zapisać, bo mówię po francusku, ale ze względu na długi czas oczekiwania w tym roku nie mogłabym polecieć do Iranu, a przeciez koniecznie chciałam. Jeszcze zanim do was zadzwoniłam, czy napisałam maila, ktoś mi opowiedział, że w Gdańsku jest pani, która takie lęki leczy, za pomocą hipnozy czy podobnego typu metodami. Zanim się do niej wybrałam, okazało się, że ona niezyje. No i nic mi nie pozostawało, jak pójść raczej taką drogą racjonalną i się z tym zmierzyć. W maju udało mi się zrobić wziąć udział w warsztatach Pokochaj Latanie, na tyle pozytywnie, że wkrótce potem poleciałam, najpierw na próbę z Gdańska do Warszawy.
PL: Co Panią przekonało do wzięcia w nich udziału ? Czy tylko to, że jest to jedyna oferta na polskim rynku, czy może coś innego?
A: Cały program. Był szczegółowo opisany na stronie i ten program był dla mnie naprawdę atrakcyjny. Dotykał każdego elementu, który mnie dotyczył. Wyjście od pracy z psychologiem, później aspekt techniczny latania poprzez mechanika, pilota, wieżę kontrol. Zawierał więcej niż oczekiwałam, również te aspekty, o których nie wiedziałam, że można ich dotknąć w kontekście przełamywania takich lęków.
PL: Jako organizator warsztatów mamy świadomosć, że proponowane dwa dni intensywnych zajęć, które są pewnego rodzaju terapią to z jednej strony różnego rodzaju informacja, z drugiej strony, że w dwa dni nie da się zniwelować wszystkich lęków, które w nas tkwią, bo ten problem często narastał bardzo długo. Uważamy, że celem warsztatów jest zracjonalizowanie tych leków i przebudowanie ich w kontrolowalny strach. Nawet jeśli boimy się siedząc w samolocie, to jednak już wiemy czego się boimy tak naprawdę. Wiemy co aktualnie się dzieje z samolotem. Ten strach powinien być bardziej świadomy i kontrolowany. Myśli Pani, że w tym przypadku właśnie tak to zadziałało ?
A: Tak, dokładnie tak to zadziałało. W moim przypadku, kluczowym argumentem, żeby do was przyjść, była naprawdę wielka i świadoma chęć zrobienia czegoś z tym strachem. Wyleczenia tego. Ja myślę że zadziałałam jak osoba, która ma jakiś problem, np. jest uzależniona od czegoś, alkoholu czy narkotyków i sama podejmuje świadomą decyzję – „ja chcę wyjść z tej choroby”. I wy mi pomogliście. Ja byłam zdeterminowana, żeby pomóc sobie. Może też jest tak, że moja konstrukcja psychiczna jest na tyle racjonalna, że wasze argumenty do mnie trafiły. Praktycznie wszystkie. Panie psycholog, które były jednocześnie stewardessami, były bardzo przekonujące. Metody których używały również, w momencie kiedy mi uświadomiły, jak nieracjonalny jest ten mój strach, lub to moje absolutne przekonanie że samolot spadnie, takie stuprocentowe, to ja się śmiałam w głos, sama z siebie. „Do czego to doszło, że ja tak myślę, że on na pewno spadnie”. Ja sama się potem śmiałam z tego, jak w człowieku się zrobi takie zapętlenie i nie może z niego wyjść. I ta pomoc psychologiczna bardzo dużo mi dała, a potem racjonalizowanie tego lęku. Sprowadzenie go do poziomu kontrolowanego, chociaż jeszcze wtedy nie wiedziałam że jestem w stanie to kontrolować. To wytrącenie mnie z absolutnej pewności, że samolot spadnie to już było coś.! A później fenomenalne rozmowy z pilotem, któremu można zadać te wszystkie pytania, co się może stać, że samolot się nie uniesie. Dla mnie kluczowe pytanie do pilota to było, jakie warunki atmosferyczne mogą się zdarzyć, że samolot się nie uniesie. I ten pilot wszystko wytłumaczył. Czułam się wtedy na tyle mocna, że była we mnie wtedy już chęć polecenia i takie przekonanie, że ja udźwignę ten strach i być może polecę. Te warsztaty były bardzo profesjonalnie zrobione i trafiające do mnie. Ale mówię, ja byłam takim uczestnikiem, który naprawdę bardzo chciał sobie pomóc i coś z tym zrobić. No i to mi się udało, tak myślę. Dzięki Wam, bo przecież poleciałam.
PL: Jakie były Pani wrażenia bezpośrednio po zajęciach ?
A: Byłam bardzo euforyczna i chciałam wsiąść do samolotu. Na fali tej pozytywnej energii którą wyniosłam z kursu, sama kupiłam bilet z Gdańska do Warszawy, żeby zmierzyć się z tym moim pragnieniem – wsiądę i polecę. Poprosiłam jednak znajomą osobę znajomą o towarzystwo i ona ze mną wtedy poleciała, bo sama nie wiedziałam czy jednak nie spanikuję. Zafundowałam sobie ten lot na bardzo krótkim odcinku, żeby się utwierdzić w przekonaniu, że dam radę. No i to było bardzo sympatyczne. Lot był krótki, także zanim się zdążyłam zdenerwować podano kawę. Ten 45-minutowy lot był takim posunięciem idealnym. Zastosowałam się także do wskazówek z warsztatów – po wejściu do samolotu podeszłam do stewardessy i po prostu powiedziałam, że się boję – i teraz robię to w sumie za każdym razem jak lecę. Jak teraz wracałam z Iranu, to się ogólnie źle czułam. Powiedziałam to stewardesom, i zajęły się mną. Dostałam poduszkę, kocyk, ciepłą herbatę i myślę że warto takie rzeczy mówić i robić. W ogóle teraz także inaczej patrzę na personel pokładowy, z większą sympatią i z większym zaufaniem. Widzę że one mogą nam pomóc i korzystam z tego. Wcześniej ich chyba nie doceniałam, a teraz wiem że mogą mi pomóc. Jak leciałam wtedy na tym krótkim locie, zaraz po zajęciach, również podeszłam do nich i powiedziałam że się boję. Przesadziły mnie bliżej przodu samolotu, gdzie same były, rozmawiały ze mną, podchodziły, miały kontakt ze mną i to mi też bardzo pomogło. Pewnie to wszystko także rozpraszało moją uwagę i nie koncentrowałam się na swoim lęku. Podróż przebiegła na tyle miękko, że miałam tylko pozytywne wrażenia. No a potem ten długi lot do Iranu, na który się sama wybrałam i mam nadzieję, że będę dalej latała.
PL: A czy podczas tego ostatniego lotu były lęki ?
A: Nie powiem że nie. Były, ale był to już faktycznie taki lęk kontrolowany. Wcześniej nie wsiadałam do samolotu, a teraz sukcesem jest to, że ja sama do niego wsiadam. Owszem, dla mnie dużym stresem jest start. Moja świadomość jeszcze się nie uporała jeszcze z tym, że te 500 ton metalu musi się unieść, z punktu widzenia fizyki wiem to i rozumiem. Liczę ile samolot ma silników, patrzę jaki jest wiatr, i czy mu wystarczy mocy, żeby się podnieść, ale z psychologicznego punktu widzenia jest to informacja, z którą nie do końca sobie radzę. Start jest okropnym momentem, ale jak tylko już się oderwie od ziemi i osiągnie poziom, że pilot wyrównuje maszynę to jest wielka ulga i mogę się odstresować i czymś zająć.
PL: Komu poleciłaby Pani te zajęcia?
A: Myślę, że te zajęcia by trafiły najbardziej do osób które chcą zrobić coś z tym strachem. Jak ktoś się boi tylko trochę to jakoś sobie radzi. Ważne jest także, na ile ten strach go uwiera… ale jeśli się boi tak rzeczywiście, no nie powiem paranoicznie, bo wtedy w ogóle nie wsiądzie do samolotu…ale jeśli ma z tym duży dyskomfort to powinny mu takie zajęcia pomóc w zrozumieniu właśnie tych sytuacji, które ten dyskomfort powodują. Te zajęcia są dobre pod każdym względem. Mnie interesowała i praca kontrolera lotu i pilot, i mechanika, i to mi bardzo dużo dało. One byłyby dla mnie interesujące nawet gdybym się nie bała latać 😉 Chętnie bym jeszcze raz je powtórzyła. Teraz patrzę na samolot pod względem także technicznym czy wszystko ma, czy odgromniki są, nie wycieka paliwo, wszystko rozumiem: to kiedy robi się duszno, że już odciągnęli maszynę z agregatem, że klimatyzacja działa, że w czasie startu lotu gaśnie światło, żeby było widać drogę ewakuacji. Pod tym względem ten kurs też był bardzo ciekawy. Prowadzący byli bardzo przekonywujący, profesjonalni, nawet rozmowa z lekarzem była bardzo interesującą. Cały czas jestem naładowana pozytywną energią po tym kursie naładowana.
PL: Czyli dużo się zmieniło od 1 stycznia ?
A: Bardzo dużo. Po prostu kiedyś doszłam do wniosku, że jestem za młoda, żeby być skazaną na pociągi, i że chcę jeszcze zobaczyć kawałek świata. za młoda żeby jeszcze coś zobaczyć. Mam nadzieję że teraz się horyzonty się otworzyły się naprawdę. Jestem z siebie jestem bardzo dumna. Dwa noworoczne postanowienia zrealizowałam jak nigdy w życiu, a ja nigdy tego wcześniej nie robiłam. Postanowiłam i udało się zrealizować. Byłoby nieprawdą, gdybym powiedziała, że jest świetnie. Podczas ostatniego lotu w obie strony ktoś mnie trzymał za rękę. Chociaż z tym strachem jest się tak naprawdę samemu, ale obce osoby brały mnie za rękę i pomagały bo widziały że się boję. I to psychicznie bardzo pomagało. Takie są moje doświadczenia z lotem. I też są euforyczne, bo podczas tego całego pobytu wakacyjnego nie miałam strasznego kaca, że muszę wrócić, że czeka mnie lot powrotny. To mi zawsze psuło cały wyjazd.
PL:Dziękuję Alicjo za rozmowę i do zobaczenia w powietrzu.